poniedziałek, 20 grudnia 2010

sobota, 11 grudnia 2010

Poznań mnie poznał

Wczoraj przy okazji Balu Mikołajkowego, który organizuje co roku Studio Adama Padły w Poznaniu, gdzie pracuje Justynka, wystawiłam małe stoisko z moimi produktami. Było trochę niedoróbek organizacyjnych, bo to mój debiut w roli sprzedawcy, ale generalnie było bardzo fajnie. Usłyszałam dużych ciepłych słów i to mnie motywuje. A jutro? Jutro otwieramy sklepik w Witnicy, więc szykowania jest sporo :-)

To moja siostra Basia, która niezwykle mi wczoraj pomogła :-)


A tu kursantki Justynki i moje ulubione klientki :-)

czwartek, 25 listopada 2010

Fioletowo mi

Ściany w sklepiku już pomalowane, jest też część podłóg. Trochę więcej jest do zrobienia w części warsztatowej, ale i ona powinna pójść już z górki. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jednak uda się ruszyć przed świętami. Nawet nie wiecie, jak się cieszę :-)

niedziela, 21 listopada 2010

Na górę

Dawno nie pisałam, ale remont i robota papierkowa całkowicie mnie pochłaniają. A jeszcze człowiek chciałby coś ufilcować, sklecić, zlepić. No i nie ma kiedy. Ręce opadają.
Na szczęście projekt uszywiście idzie do przodu i wkrótce będę mogła znów swobodnie tworzyć. W sklepie jest już ogrzewanie i oświetlenie, a w sobotę wybrała farby w różnych odcieniach fioletu: od lawendy do śliwki. Powoli zaczyna to jakoś wyglądać i mam nadzieję, że przed Mikołajkami ugoszczę pierwszych klientów. Roboty jest jednak jeszcze sporo, podobnie jak sprzętów, które muszę zakupić - nadal nie mam aparatu, żeby robić zdjęcia porządniej niż dotąd. 
Dwóch świetnych informatyków pracuje nad stroną dla mnie - Grzesiek nad stroną-wizytówką, Marek nad stroną-sklepem. Bardzo się na tę stronę cieszę, bo sporo osób mnie o nią pytało i wiem, że to ważne, żeby działała jak należy.
Póki co mogę Wam pokazać projekt baneru:

autor: Grzegorz Pielech, Asco net

sobota, 6 listopada 2010

Trenuję, filcuję

Po warsztatach mam wielką chęć by nauczyć się porządnie filcować kwiaty i dredy, więc trenuję na resztkach wełny, które mi pozostały. Taki trening to mnóstwo radości i świadomość, że sporo mam jeszcze roboty :-)
Jakość jest jaka jest, ale wybaczcie, wciąż dysponuję tylko komórką :(
No i jeszcze jeden długi dred.


piątek, 29 października 2010

Moje pierwsze warsztaty

Warsztaty - świetna sprawa. Nie sądziłam, że aż tak mi się spodoba. Ale w końcu lubię poznawać nowe techniki, więc sprawiły mi mnóstwo radości. Zrobiłam swój pierwszy filcowy kwiat na dredzie i bransoletę. A jutro nauczę się robić etui.
Moja miłość do filcu stale rośnie :-)

Polecam serdecznie: SztukaPuka

niedziela, 24 października 2010

Mam już meble


Nie mam jeszcze sklepiku, ale mam już pierwsze meble do niego. Nawet nie wiedziałam, że zwykłe półki z Ikei, tak mnie będą kiedyś cieszyć. Póki co ustawiłam regały w naszym przedpokoju, gdzie do grudnia (bo pewnie tyle potrwa remont kuchni letniej, gdzie powstanie sklepik) będzie moje biżuteryjne królestwo. Zaleta tego położenia jest taka, że przedpokój łączy się z kuchnią, więc moich gości będę mogła zapraszać na kawę :-)
Szklaną gablotę dostałam w prezencie od sąsiadki. Mówi, że kiedyś służyła do sprzedaży długopisów. U mnie zastąpią je kolczyki. Pewnie swarovski, bo one są piękne nawet za szybą. Póki co, muszę się zastanowić, jak się odwdzięczę.
Co do samego remontu to zaczął się od zewnątrz - majster w sobotę wylał pierwszy stopień schodów, był też u mnie zaprzyjaźniony elektryk, który sprawi, że w kuchni znów stanie się jasno :-) Już nie mogę się doczekać!
Jeśli mam na coś narzekać, to tylko na procedury unijne. Zakupy w Poznaniu ciągnęły się w nieskończoność, przez wypełnianie druków i potwierdzeń, że sprzęt jest: nowy i zgodny a REG z faktury to regał z mojego biznesplanu. Patrząc jednak na ten kolejny krok do przodu, wiem, że warto się pomęczyć.

sobota, 23 października 2010

Urodzinowy róż

Moja córka miała wstręt do koloru różowego. W dzieciństwie od innych dziewczynek odróżniało ją m.in. to, że najbardziej lubiła kolor zielony. Teraz kiedy ma 23 lata, sporo się pozmieniało :-) Ten naszyjnik, według wzoru, który już kiedyś pokazywałam na blogu, to jej urodzinowy prezent. Tydzień temu świętowała i w końcu udało mi się ją namówić na zrobienie zdjęcia.
Naszyjnik wykonany jest z pięciu kolorów dzianiny: dwóch odcieni szarości i dwóch różu. Wąskie paski splecione w warkocze, zwinęłam w ślimaki i zszyłam. Naszyjnik jest wkładany przez głowę, ale żeby można było regulować jego długość doczepiłam do niego jeszcze szare paski, które przy odpowiednim zawiązaniu pozwalają go nosić i krócej, i nieco dłużej. Ot taka radosna kombinacja :-)

Justynce, jeszcze raz, NAJLEPSZEGO!

sobota, 16 października 2010

Kolejne oblicze nocy

Korale filcowe w rzeczywistości bardziej fioletowe niż granatowe. Bo nadal jestem w temacie nocnego nieba o nietypowym kolorze. Przełożyłam filc koralikami z masy fimo, które kiedyś kupiłam na Allegro i nie bardzo wiedziałam, co z nimi robić. Zawiesiłam po prostu całość na wstążeczce i tak się jakoś samo ułożyło. Nocnie.

[aktualnie do nabycia w Poznaniu, bo są u Justynki]

czwartek, 14 października 2010

Po prostu pastelowe

"Samochody naszych chłopców są w kolorach pastelowych.
A sukienki naszych dziewczyn są w kolorach,
w kolorach pastelowych, w kolorach pastelowych.

Telefony tuż przy łóżkach wciąż słuchają namiętności
A neony w moim mieście zmuszają, zmuszają do miłości.
zmuszają do miłości
już na miłość czas..."



Coś prostego, co może zrobić przecież każdy. Ale i tak to lubię. Pastelowe warkocze z drewnianymi koralikami. Ciepłe wspomnienie wakacji. [na zdjęciu, które nie wiem czemu, nie chce się odwrócić, kawałek mojej córki, Justynki] :-)

poniedziałek, 11 października 2010

Kawałeczki nocnego nieba

Sama nie wiem, czemu nocne niebo jawi mi się w fioletach, a nie w granatach czy nieprzeniknionych czerniach. Cóż takie mam po prostu egzotyczne skojarzenia najwidoczniej: z innych światów, dalekich i bajecznych.
Dużą frajdę sprawia mi ostatnio łączenie bardzo różnych koralików. W tym naszyjniku jest i jablonex, sieczka, barwiony agat, perełki szklane i szronione. A do tego jeszcze sznurek wyciągnięty z piwnicy, na dodatek nie mojej :-)

sobota, 9 października 2010

Czekolada, kto jej nie lubi?

Ja najbardziej lubię mleczną. Ale nie przeszkadza mi połączenie z gorzką i białą. Czekoladowy naszyjnik musi być w końcu smaczny. Mam nadzieję, że ten jest ;-)

sobota, 2 października 2010

Tam gdzie się błękit stapia z betonem



Połączenie błękitów i szarości jest chyba moim ulubionym. Nie ostatnio, ale tak w ogóle. Był nawet taki okres w moim życiu, gdy właściwie wszystkie moje sweterki i bluzki były albo szare, albo błękitne. Moja córka, które je wtedy ode mnie pożyczała, doskonale to pamięta. Ale to chyba nic złego, zwłaszcza, że przez ten czas dorosłam też do innych barw i nawet nie wiem, czy dziś umiałabym wskazać tę ulubioną.
Mam małą przerwę w filcowaniu. Głównie dlatego, że w telewizji nie ma nic ciekawego, a to podczas filmów najlepiej mi wychodzą kulki ;-) Pocięłam już za to wszystkie kupione ostatnio dzianiny, bo powodują w mojej prowizorycznej pracowni niezły bałagan, którego bardzo nie lubię. Dlatego postanowiłam zrobić naszyjniki z materiału w pierwszej kolejności. Największy problem z nimi jest taki, że klientki, które do mnie przychodzą zawsze chcą inną wersję kolorystyczną, niż ta którą wykonam. Jeśli mam szarości-błękit-biel, to okazuje się, że zamiast bieli chcą granat, a tam gdzie jest granat to chętnie by go wymieniły np. na róż. A ja jestem miękka i póki mam czas to wymieniam. Gorzej jeśli na końcu okazuje się, że i tak trzeba wrócić do pierwotnego rozwiązania - ale cóż nawet jeśli to syzyfowa praca, to przynajmniej przyjemna :-)

wtorek, 28 września 2010

Dziewczyna marynarza

Cyganka przepowiedziała mi kiedyś, że mój mąż będzie marynarzem. Dużo się nie pomyliła, Jasiu jest bowiem kierowcą ciężarówki. Nie mam jeszcze pomysłu na korale dla żony kierowcy, ale był pomysł na takie, dla dziewczyny marynarza :-)
Trochę filcu, szkło weneckie, sznurek. I proszę.

sobota, 25 września 2010

Lecą z nieba jak dawniej kasztany

Takiej jesieni jak dziś nie można nie lubić. Piękne słońce, rześkie powietrze, uśmiechnięci ludzie. Jestem dziś w Poznaniu, gdzie przy tej aurze podoba mi się wyjątkowo. Bo czemu miałoby się nie podobać, kiedy chce się żyć?
Na zdjęciu jesienne korale, zamówione na prezent. W rzeczywistości zieleń jest nieco bardziej soczysta, ale jak widać, już pomarańczą i żółcią dotknęła ją jesień. Filcowe kulki poprzekładałam drewienkami, które przypominają mam nadzieję o kasztanach. I niech się nosi :-)

wtorek, 21 września 2010

Szachownica

Dostałam zamówienie na biało-czarną broszkę. I pojawił się odwieczny problem kiedy coś jest biało-czarne, a kiedy już czarno białe :-) Skutkiem tego zamieszania są już nawet nie dwie, ale trzy nowe broszki, bo szarą postanowiłam zrobić dla równowagi. Jestem ciekawa, która zostanie dla mnie.
Do broszki zamówione zostały też filcowe korale. Na warkoczu. Kulki przełożyłam koralikami pandora i szklanymi, które miały być kiedyś kolczykami, ale zostały, no i proszę.
Biała wełna jest nieco bardziej kremowa niż zakładałam, ale wydaje mi się, że ta naturalność działa na jej korzyść. Zobaczymy co na to zamawiająca :-)

piątek, 17 września 2010

Filc od środka

Przecięłam krótko filcowane na mokro kulki i oto efekt. W połączeniu z koralikami i wstążką, chyba dość ciekawy. Kulki w środku mają nietypową fakturę, która zaskoczyła nawet mnie, jej autorkę. To mój ulubiony naszyjnik ostatnio. Nie tak często się zdarza, że jestem z jakiejś pracy zadowolona, a tutaj się udało.
Niestety praca ma też ciemne strony. Męczę się z ostatnimi papierami, by już dostać wypracowaną dotację. Jest strasznie pod górkę. Zdobycie funduszy to pikuś, przy tym co trzeba przeżyć później. No ale cóż, chciałam, to mam. I mam nadzieję, że wkrótce się okaże, że naprawdę te miesiące pisania wniosków, były tego warte.

środa, 15 września 2010

Takiej jesieni sobie życzę

W Witnicy okrutnie wczoraj padało. Plusy tego takie, że niechęć do wychodzenia z domu sprzyjała tworzeniu. Jednak jesienne klimaty nawet przekładają się na pomysły. O tyle tylko, że teraz staram się skupiać na tym, jakiej jesieni bym sobie życzyła. A życzyłabym sobie cieplej, słonecznej (jak ta dzianina na zdjęciu) i długiej. Bo zima mi się wcale nie uśmiecha, a z tym, że lato się kończy powoli się pogodziłam.
U mnie powoli się wypogadza, więc może biżuteryjne życzenia też się spełniają :-)

poniedziałek, 13 września 2010

Jesienny miszmasz


Są kwiaty, są ślimaki i jest sznurek. A więc połączenie tego co mi ostatnio po głowie chodzi. Za oknem zrobiło się jesiennie i takie też nastroje w moich ostatnich ozdobach panują. Ale to chyba mimo wszystko nic złego, bo kto mówił, że jesień nie może być przyjemna?

 W wolnych chwilach próbuję swoich sił na >>Allegro<< i załatwiam ostatnie formalności związane z dotacją. Póki co nadal nie mam aparatu, dlatego zdjęci robię telefonem, ale mam nadzieję, że i to się wkrótce zmieni :-)

sobota, 11 września 2010

Winobranie, winobranie

"Ja na siebie wezmę winę za 
winobranie, daj mi pić do dna 
do wyczerpania winnic czarnych jak
jak bezradność na którą słów mi brak"

Zachwyt warkoczami i dzianiną się u mnie nie kończy. A do tego jeszcze w głośnikach Winobranie Muzykoterapii i proszę. Samo się robi.
Naszyjnik z winogron przygotowałam w dwóch wersjach - zakładanej przez głowę - wtedy ma jedną długość i stanowi coś ala kolorowy kołnierzyk oraz wiązanej - wtedy już można zdecydować jak najlepiej go nosić. Jak Wam się podoba?


piątek, 10 września 2010

Nie nudzą mi się warkocze


Wychodząc z założenia, że nie ma takiego materiału,  z którego nie dałoby się upleść ładnych warkoczy, wzięłam się za dzianinę. Mam ją już w końcu od kilku dni na warsztacie. Pracy jest przy tym sporo, ale jaka satysfakcja.
Ślimaki z szarych i fioletowych pasów są ze sobą zszyte. Bardzo ciasno, tak by zachowywały się na paskach jak klasyczny wisior. Czerń i czerwień spływają luźno. Mają ożywić naszyjnik. Ja lubię takie kontrastowe połączenia, ale gdyby ktoś chciał mieć stonowaną wersję, to jasne, nie ma problemu.

czwartek, 9 września 2010

Nowe życie dzianiny

Pomysł podsunęła mi Justyna, która kiedyś dzianinowy naszyjnik kupiła za nie małe pieniądze w jednej z firm odzieżowych. Jej naszyjnik był szary, przeplatany metalowymi łańcuszkami. To jednak nie do końca mój styl, ale samo zastosowanie materiału bardzo mi się spodobało.
Połączenie szarości i błękitów to muszę przyznać szczerze jedna z moich ulubionych kompozycji, nie tylko gdy o biżuterię chodzi. W pasmanterii kupiłam więc na próbę po 30 cm dzianiny w kilku kolorach, ale to od tych ulubionych zaczęłam. Cienkie paski tnie się dość trudno, bo materiał szybko się zwija, ale efekt moim zdaniem jest wart poświęconego czasu.
Takie dzianinowe naszyjniki świetnie nadają się na jesień. Ten mój jest stosunkowo długi, ale gdyby trochę go zmniejszyć świetnie zastępowałoby szal. Może nie grzałby za bardzo, ale mógłby chronić przed wiatrem. No i najważniejsze bardzo ładnie wyglądać ;-)
Doczepiona do naszyjnika broszka to oczywiście kolejna zabawa z filcem. Bardzo mi się spodobało ich robienie i teraz dokładam je gdzie się tylko da. Przyznaję ;-)
to ten sam naszyjnik, tylko na tym tle wygląda nieco inaczej.

środa, 8 września 2010

Zaplatam warkocze

Od pewnego czasu staram się przekonać moje klientki, że filc nie musi być ciężki i zimowy. Mnogość barw i możliwości jego zastosowania jest przecież właściwie nieograniczona. Ja upodobałam sobie łączenie go ze sznurkiem i drewnem i stale szukam na to nowych sposobów. Dziś motywem przewodnim są uplecione warkocze, wykończone zawiniętymi wokół kawałkami miękkiego filcu. Dzięki takiemu rozwiązaniu korale można nosić na wiele sposobów - sterując dowolnie ich długością. W przypadku wersji fioletowej łatwo założyć je również jako dużą i bogatą bransoletę. Wersja różowa, podwójna równie dobrze nadaje się do ubrania na golf, jak i do głębokiego dekoltu.

sobota, 4 września 2010

Jak to się nosi

Część zasobów kolczykowo-biżuteryjnych pojechała do Poznania. Może coś się komuś spodoba i znajdzie nowego właściciela. Poznań to póki co jedno z tych miejsc, w których moje wyroby przyjmują się całkiem nieźle, co zresztą cieszy bardzo. Zanim jednak kolczyki i korale ruszą w teren, dopadła się do nich Justynka, której ciężko pogodzić się z tym, że nie może mieć wszystkich dla siebie. Wszystko przymierza i sprawdza jak się nosi. A mówi, że nosi się dobrze. Nie ma to jak córka - żywa reklama :-)

[Te korale są aktualnie na sprzedaż w Poznaniu, od tego czy się spodobają zależy czy wrócą do Witnicy ;-)]


środa, 1 września 2010

Kraków w moim mieście


Justyna przywiozła z krakowskich wakacji bardzo ładne korale zawinięte w chustę o etnicznych wzorach. Spodobały mi się i pomyślałam, że to coś co spodoba się też moim klientkom. Moim celem nie było oczywiście ich kopiowanie, więc w wolnej chwili zaczęłam szukać materiałów, które nadałyby sprawdzonej formie nowego charakteru. 
W szafie znalazłam kilka starych bluzek o pięknej fakturze, które jak myślałam, świetnie by się do tego nadawały. Pomyliłam się jednak. Okazało się, że tunel potrzebny do korali musi mieć długość ok. 2 metrów. Żadna bluzka nie ma takiego zapasu. Na szczęście są lumpeksy. A w nich barwne zasłony, prześcieradła, pościele. I oprócz tego, że są ładne nie są bardzo drogie.
Chciałam, by korale były nie tylko ładne, ale też by nie były za lekkie. Dlatego uznałam, że korale w środku nie powinny być plastykowe. Wybrałam drewniane. 
Efekt to praca zespołowa. Nie mam jeszcze maszyny do szycia, więc tunele uszyła mi moja siostra Basia. To ona pilnowała też, żeby wszystkie supełki były równe :-)

[by przyjrzeć się wystarczy kliknąć; wszystkie korale znajdują się w mojej ofercie]

wtorek, 31 sierpnia 2010

Sezon na ślimaki

Kiedy uda mi się zrobić coś z czego jestem zadowolona, tak jak np. wczorajszy naszyjnik - zaczynam kombinować. Zawijanie ślimaków z filcu wydaje mi się bardzo ciekawą ozdobą, dlatego zaczęłam testować je w różnych wzorach i kolorach. W końcu jesień ma być kolorowa, czemu więc nie może być sezonem na ślimaki? ;-)

[ps. kliknięcie zdjęcia pozwala zobaczyć naszyjniki w większym rozmiarze]
[ps2. póki co każdy z tych naszyjników można jeszcze nabyć ;-)]

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Najbardziej lubię przeróbki


W tworzeniu biżuterii najbardziej lubię ten moment, gdy potrafię zrobić coś z niemal niczego. Naszyjnik powyżej jest tego przykładem. Filc został mi z zupełnie innego projektu - wystarczająco dużo by zrobić z niego ślimaki, za mało by wycinać krążki. Te błyszczące kulki to zwykłe drewniane korale. Kiedyś należały do mojej córki i miały cielisty kolor - miała je ponad 8 lat, więc zdążyły się wybrudzić i zostać rzucone w kąt. Postanowiłam przywrócić im blask - dosłownie i w przenośni, dlatego pomalowałam je perłowym lakierem. A co ze sznurkiem? To gruba biała nić, która została mi z... pikowania foteli w salonie. Proste, prawda?Właśnie taka robota daje mi największą przyjemność. :-)

niedziela, 29 sierpnia 2010

Przyjemne oblicze szarości

Z braku dobrego aparatu i treningu w robieniu profesjonalnych zdjęć, póki co mogę Wam zaprezentować jedynie amatorskie i zrobione na szybko zdjęcia biżuterii, której wykonanie było znacznie bardziej pracochłonne :-)
Na początek dowód na to, że szarość nie musi być smutna. Choć gdy się patrzy dziś za okno, ten kolor nie nastraja najlepiej, to w wydaniu filcowo-sznurkowym, z wyraźnym akcentem różu, zdaje się być znacznie bardziej pozytywny. Może dlatego te korale znalazły właścicielkę zaraz po tym, gdy je zrobiłam :-)

sobota, 28 sierpnia 2010

Prawdziwa firma jest już w prawdziwym rejestrze

Po kilku miesiącach starań, zajęć z fachowcami i pisania biznesplanu udało mi się pozyskać środki z Unii Europejskiej, w ramach Kapitału Ludzkiego. Nie było łatwo, ale z pewnością było warto. Dzięki temu mogłam zarejestrować firmę i lada moment będę gotowa by podbić świat.
Unijną dotację przeznaczę na remont pomieszczeń, w których powstanie warsztat i mały sklepik. Kupię też kilka maszyn, które mam nadzieję, ułatwią mi pracę. Myślę, że kiedy już to wszystko się uda, będę miała znów sporo czasu na robienie biżuterii. Tak, jak kiedyś, gdy jeszcze nawet nie myślałam o zakładaniu firmy :-)