piątek, 29 października 2010

Moje pierwsze warsztaty

Warsztaty - świetna sprawa. Nie sądziłam, że aż tak mi się spodoba. Ale w końcu lubię poznawać nowe techniki, więc sprawiły mi mnóstwo radości. Zrobiłam swój pierwszy filcowy kwiat na dredzie i bransoletę. A jutro nauczę się robić etui.
Moja miłość do filcu stale rośnie :-)

Polecam serdecznie: SztukaPuka

niedziela, 24 października 2010

Mam już meble


Nie mam jeszcze sklepiku, ale mam już pierwsze meble do niego. Nawet nie wiedziałam, że zwykłe półki z Ikei, tak mnie będą kiedyś cieszyć. Póki co ustawiłam regały w naszym przedpokoju, gdzie do grudnia (bo pewnie tyle potrwa remont kuchni letniej, gdzie powstanie sklepik) będzie moje biżuteryjne królestwo. Zaleta tego położenia jest taka, że przedpokój łączy się z kuchnią, więc moich gości będę mogła zapraszać na kawę :-)
Szklaną gablotę dostałam w prezencie od sąsiadki. Mówi, że kiedyś służyła do sprzedaży długopisów. U mnie zastąpią je kolczyki. Pewnie swarovski, bo one są piękne nawet za szybą. Póki co, muszę się zastanowić, jak się odwdzięczę.
Co do samego remontu to zaczął się od zewnątrz - majster w sobotę wylał pierwszy stopień schodów, był też u mnie zaprzyjaźniony elektryk, który sprawi, że w kuchni znów stanie się jasno :-) Już nie mogę się doczekać!
Jeśli mam na coś narzekać, to tylko na procedury unijne. Zakupy w Poznaniu ciągnęły się w nieskończoność, przez wypełnianie druków i potwierdzeń, że sprzęt jest: nowy i zgodny a REG z faktury to regał z mojego biznesplanu. Patrząc jednak na ten kolejny krok do przodu, wiem, że warto się pomęczyć.

sobota, 23 października 2010

Urodzinowy róż

Moja córka miała wstręt do koloru różowego. W dzieciństwie od innych dziewczynek odróżniało ją m.in. to, że najbardziej lubiła kolor zielony. Teraz kiedy ma 23 lata, sporo się pozmieniało :-) Ten naszyjnik, według wzoru, który już kiedyś pokazywałam na blogu, to jej urodzinowy prezent. Tydzień temu świętowała i w końcu udało mi się ją namówić na zrobienie zdjęcia.
Naszyjnik wykonany jest z pięciu kolorów dzianiny: dwóch odcieni szarości i dwóch różu. Wąskie paski splecione w warkocze, zwinęłam w ślimaki i zszyłam. Naszyjnik jest wkładany przez głowę, ale żeby można było regulować jego długość doczepiłam do niego jeszcze szare paski, które przy odpowiednim zawiązaniu pozwalają go nosić i krócej, i nieco dłużej. Ot taka radosna kombinacja :-)

Justynce, jeszcze raz, NAJLEPSZEGO!

sobota, 16 października 2010

Kolejne oblicze nocy

Korale filcowe w rzeczywistości bardziej fioletowe niż granatowe. Bo nadal jestem w temacie nocnego nieba o nietypowym kolorze. Przełożyłam filc koralikami z masy fimo, które kiedyś kupiłam na Allegro i nie bardzo wiedziałam, co z nimi robić. Zawiesiłam po prostu całość na wstążeczce i tak się jakoś samo ułożyło. Nocnie.

[aktualnie do nabycia w Poznaniu, bo są u Justynki]

czwartek, 14 października 2010

Po prostu pastelowe

"Samochody naszych chłopców są w kolorach pastelowych.
A sukienki naszych dziewczyn są w kolorach,
w kolorach pastelowych, w kolorach pastelowych.

Telefony tuż przy łóżkach wciąż słuchają namiętności
A neony w moim mieście zmuszają, zmuszają do miłości.
zmuszają do miłości
już na miłość czas..."



Coś prostego, co może zrobić przecież każdy. Ale i tak to lubię. Pastelowe warkocze z drewnianymi koralikami. Ciepłe wspomnienie wakacji. [na zdjęciu, które nie wiem czemu, nie chce się odwrócić, kawałek mojej córki, Justynki] :-)

poniedziałek, 11 października 2010

Kawałeczki nocnego nieba

Sama nie wiem, czemu nocne niebo jawi mi się w fioletach, a nie w granatach czy nieprzeniknionych czerniach. Cóż takie mam po prostu egzotyczne skojarzenia najwidoczniej: z innych światów, dalekich i bajecznych.
Dużą frajdę sprawia mi ostatnio łączenie bardzo różnych koralików. W tym naszyjniku jest i jablonex, sieczka, barwiony agat, perełki szklane i szronione. A do tego jeszcze sznurek wyciągnięty z piwnicy, na dodatek nie mojej :-)

sobota, 9 października 2010

Czekolada, kto jej nie lubi?

Ja najbardziej lubię mleczną. Ale nie przeszkadza mi połączenie z gorzką i białą. Czekoladowy naszyjnik musi być w końcu smaczny. Mam nadzieję, że ten jest ;-)

sobota, 2 października 2010

Tam gdzie się błękit stapia z betonem



Połączenie błękitów i szarości jest chyba moim ulubionym. Nie ostatnio, ale tak w ogóle. Był nawet taki okres w moim życiu, gdy właściwie wszystkie moje sweterki i bluzki były albo szare, albo błękitne. Moja córka, które je wtedy ode mnie pożyczała, doskonale to pamięta. Ale to chyba nic złego, zwłaszcza, że przez ten czas dorosłam też do innych barw i nawet nie wiem, czy dziś umiałabym wskazać tę ulubioną.
Mam małą przerwę w filcowaniu. Głównie dlatego, że w telewizji nie ma nic ciekawego, a to podczas filmów najlepiej mi wychodzą kulki ;-) Pocięłam już za to wszystkie kupione ostatnio dzianiny, bo powodują w mojej prowizorycznej pracowni niezły bałagan, którego bardzo nie lubię. Dlatego postanowiłam zrobić naszyjniki z materiału w pierwszej kolejności. Największy problem z nimi jest taki, że klientki, które do mnie przychodzą zawsze chcą inną wersję kolorystyczną, niż ta którą wykonam. Jeśli mam szarości-błękit-biel, to okazuje się, że zamiast bieli chcą granat, a tam gdzie jest granat to chętnie by go wymieniły np. na róż. A ja jestem miękka i póki mam czas to wymieniam. Gorzej jeśli na końcu okazuje się, że i tak trzeba wrócić do pierwotnego rozwiązania - ale cóż nawet jeśli to syzyfowa praca, to przynajmniej przyjemna :-)